Jaki kraj ominęła największa epidemia w dziejach ludzkości?
W XIV wieku przez nasz kontynent przetoczyła się jedna z największych epidemii w historii ludzkości. Mowa oczywiście o czarnej śmierci. Dżuma zebrała wielkie żniwa, przyczyniając się do wybicia 30-60% ówczesnej populacji Europy! Szacunki, jak widać mają dużą rozpiętość. Jedno jest jednak pewne: był kraj, który praktycznie został oszczędzony, a przynajmniej nie odczuł aż tak bardzo skutków zarazy. Do dziś nie ma jasności, dlaczego tak się stało.
Przyczyny
Zaczęło się nie w Europie, ale w Chinach. Drogą handlową łączącą Państwo Środka ze Starym Kontynentem bakteria Yersinia pestis dostała się w 1346 roku na Półwysep Krymski skąd pasożyty w postaci pcheł, które żerowały na szczurach, przypłynęły na statkach handlowych do Europy. I się zaczęło... Obrzęki węzłów chłonnych, szczególnie tych na szyi i pachwinach, następnie zarażonego trawiła wysoka gorączka i męczyły krwawe wymioty. Męki trwały od 2 dni do tygodnia, potem następował zgon. Taka śmierć w XIV wieku spotkała blisko 100 milionów osób na całym świecie. Europa na powrót do liczby ludności sprzed epidemii potrzebowała aż 150 lat!
Przyczyny epidemii w tamtych czasach tłumaczono sobie w zupełnie inny sposób. Niektórzy obwiniali za nią Żydów i „złych chrześcijan”. Dochodziło do prześladowań. Trędowaci oraz inne osoby z wyraźnymi zmianami skórnymi (jak trądzik czy łuszczyca) były w całej Europie izolowane i mordowane. Ponieważ XIV-wieczne lecznictwo nie potrafiło wyjaśnić przyczyn epidemii, Europejczycy upatrywali je także w siłach astrologicznych: daleką i pierwszą przyczyną tej dżumy była (...) jakaś konstelacja niebieska (…), której koniunkcja, wraz z innymi koniunkcjami i zaćmieniami, istotna przyczyna bardzo zgubnego zepsucia otaczającego nas powietrza, zapowiada śmierć i głód.
Jak żyć w takim koszmarze?
Wyobraźmy sobie teraz, że żyjemy w tamtych czasach i chcemy napisać do kogoś list, przedstawiając sytuację. Najpewniej zredagowalibyśmy go mniej więcej tak:
Dżuma panuje w każdej sąsiedniej miejscowości. Śmierć stała się codziennością. Nikogo już nie dziwi ani wstrząsa. Trupy zalegają na ulicach. Nie nadążają ich wywozić. Ludzie boją się oddychać w takich warunkach. Wszędzie słychać płacz i panuje wszechogarniająca żałoba. Gdy zachoruję - zostanę sam. Nikt nie odważy się mnie leczyć, ani nawet przynieść mi pożywienia. Choroba nie omija żadnej rodziny, chociaż bardziej nęka ubogich niż bogatych. Biedni mieszkają w złych warunkach, są źle odżywieni, zaniedbani. Czy to wyrok niebios? Ludzie wierzą, że przed zarazą uchronią ich symbole religijne lub wizerunki świętych. W pośpiechu spisują testamenty i przystępują do spowiedzi, widząc w śmiertelnej chorobie „karę za grzechy”. W związku z epidemią powszechne stało się zamawianie mszy za bliskich zmarłych. Piękne domy, wspaniałe pałace, przedtem przez mnogie rodziny, przez rycerzy i znamienite damy zamieszkane, teraz pustką stanęły! Wymarli w nich wszyscy, aż do ostatniego sługi! Czy przyszłe pokolenia uwierzą, że nastał czas, kiedy na ziemi nie ma prawie żadnych mieszkańców?
Dlaczego we Francji zakazano uprawy ziemniaków?
Barabola, kartofel, pyra w Polsce są znane pod wieloma lokalnymi nazwami. Choć na przestrzeni ostatnich lat ich spożycie malało, nadal pozostaje na wysokim poziomie. Czy wiecie, że od początku XVII wieku w niektórych krajach były uważane za trujące?Co ciekawe, listu takiego nie napisalibyśmy w języku polskim. Okazuje się, że czarna śmierć podczas swojej wędrówki ominęła nasz kraj. Nie całkowicie, ale w porównaniu do sytuacji innych krajów, gdzie zaraza zabrała do grobu nawet 80% populacji, była dużo mniej dotkliwa. Nie jest jasne, dlaczego tak się stało. Jest to tym bardziej dziwne, że zebrała ona śmiertelne żniwo wśród wszystkich sąsiadów Polski. Jedynym obszarem poza Polską, który nie ucierpiał, była Islandia - była rzadko odwiedzana i epidemia nigdy tam nie dotarła.
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!