Husaria. Część szósta: 25:1
Nie trzeba być fanem szwedzkiego zespołu Sabaton, by znać utwór 40:1. Szczególnie zapisał się on w umysłach polskich słuchaczy - w końcu opowiada o bohaterskiej postawie naszych żołnierzy, którzy przez 3 dni heroicznie bronili ziemi i nie pozwalali posuwać się naprzód czterdziestokrotnie liczniejszym siłom przeciwnika. Okazuje się, że średniowiecze miało nieco skromniejsze 25:1, ale za to zwycięskie.
Mało kto kojarzy bitwę pod Kutyszczami. Próżno o niej szukać w podręcznikach do historii (przynajmniej w tych, które były używane, kiedy uczęszczałem do szkoły). Okazuje się, że pokonanie siedmiokrotnej przewagi wrogów w bitwie pod Kłuszynem i szesnastokrotnie większej liczby Turków w starciu pod Chocimiem, to nie szczyt możliwości naszych skrzydlatych kawalerzystów. Rekordowe jest właśnie 25:1.
Wszystko wydarzyło się przypadkowo, a zaczęło się po zakończeniu wojny ze Szwedami w 1660, w którym to podpisano pokój w Oliwie. Sprawą otwartą wciąż pozostawała zwierzchność Polski nad kresami południowo-wschodnimi i przynależność Ukrainy. Seria zwycięskich bitew uwolniła znaczną część Litwy i południowo-wschodniej Korony od moskiewskiej okupacji. Rosyjski dowódca – Wasyl Szeremietiew – nie oszacował poprawnie sił, jakimi dysponowali Polacy. W rzeczywistości naszych wojsk było dwukrotnie mniej, niż połączonych sił rosyjskich i kozackich. Nieocenione dla nas okazało się dodatkowe wsparcie Tatarów, co równało dwie armie pod względem liczebności.
Niestety prawda wyszła na jaw i Szeremietiew zdobył informację o faktycznej liczbie wojsk polsko-tatarskich. Otóż jeden z żołnierzy armii koronnej przeszedł na stronę Rosjan, dopuszczając się zdrady, mówiąc o wojskowych tajemnicach. Nie chcąc ryzykować bitwy z równorzędnym przeciwnikiem, Szeremietiew postanowił dołączyć do swoich wojsk jeszcze jedną armię kozacką pod dowództwem Jerzego Chmielnickiego, która liczyła 20 000 żołnierzy. Gdyby mu się udało, prawdopodobnie nasi nie mieliby większych szans. Dlatego też Polacy za wszelką cenę nie mogli dopuścić do połączenia sił przeciwnika.
Husaria. Część piąta: Największe zwycięstwa - Wiedeń
Latem 1683 roku trzysta tysięcy wojowników Imperium Osmańskiego pod wodzą Wielkiego Wezyra Kary Mustafy rozpoczyna oblężenie Wiednia. Po ucieczce Cesarza Leopolda I los miasta staje się coraz bardziej niepewny...Dowódcy zarządzili pościg. Dopędzono wolno poruszający się tabor i jeszcze tego samego dnia próbowano go rozerwać. Chroniły go dwa pułki. W walkach z uzbrojonym po zęby taborem główną rolę odegrała husaria. Łącznie przeciwników było prawdopodobnie około 3000-3500. Wiecie, ilu husarzy ruszyło do szarży? Niespełna 140! Ci jak wiadomo „ojczyzny miłością pałając, do boju szli z wielką radością”. W trakcie szarży husarii, rajtarzy zdołali oddać w jej kierunku kilka salw karabinowych. Mimo tego ostrzału straty Polaków były minimalne. Jeden z kawalerzystów został ranny w kolano. Padały tylko konie.
Jak okazuje się z licznych relacji, to Wilczkowski, który był dowódcą niższej rangi, rozkazał kawalerii ruszyć do natarcia. Atak okazał się skuteczny. Kilkuset wrogów zabito, a część rozproszyła się po lesie. Cała akcja zrobiła ogromne wrażenie. Morale przeciwnika zostały zdruzgotane, jak jego pancerze pod kopytami husarskich koni.
Władysław Wilczkowski brał również udział w bitwie pod Wiedniem 1683 roku. Kilka dni po niej zmarł. Był jednym z najwybitniejszych poruczników husarii drugiej połowy XVII w. Rozkaz pod Kutyszczami dał mu nieśmiertelną sławę.
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!