Ludzie traktowani jak zwierzęta
Jeszcze nie tak dawno temu mieszkańcy Belgii, Francji i wielu innych krajów odwiedzali ludzi zamkniętych w klatkach. Zostali oni wystawieni przed dużą widownią i wrzuceni do zwierząt w lokalnym ogrodzie zoologicznym. Istnieje stosunkowo mało opracowań na ten temat. Nie ma, co się dziwić. Ta karta historii Zachodniej Europy należy do tych najbardziej wstydliwych. Naszym zdaniem warto jednak o niej przypomnieć, szczególnie w kontekście tego, że dziś to Zachód uczy nas poprawności politycznej i tolerancji za wszelką cenę.
Czarną kartę z historii mieli odwagę odkurzyć jedynie londyńczycy. To właśnie w stolicy Wielkiej Brytanii zorganizowano w 2005 roku ludzkie zoo. Jednak tym razem role się odwróciły i to biali wolontariusze byli główną atrakcją. W dobie popularności ludzkich zoo eksponatami byli wyłącznie przedstawicieli innych ras. Tym samym miejsca te miały stanowić dowód na to, że Europejczycy są rasą wyższą. Nie bez powodu w ludzkim zoo przetrzymywano także małpy. Miało to uzmysłowić białej widowni, że Afrykanie to bardziej zwierzęta niż ludzie.
Początki i największa popularność
Ludzkie zoo było nazywane również „murzyńską wioską”. To właśnie taką wioskę mieli okazje zobaczyć wszyscy odwiedzający Wystawę Światową w Paryżu w latach 1878 i 1889. Szczególnie w przypadku tej drugiej liczba odwiedzających robi wrażenie. Było ich aż 28 milionów. Główną atrakcją podczas wydarzenia było czterystu Afrykanów i Aborygenów, którzy zostali rozebrani do połowy i wrzuceni do klatek. W tym czasie wystawy tego typu cieszyły się największą popularnością. Pierwsze tego typu przedsięwzięcie powstało jednak znacznie wcześniej. Uważa się za nie wystawę organizowaną od 25 lutego 1835 roku. Afroamerykańską niewolnicę „reklamowano” wtedy jako 161-letnią pielęgniarkę Jerzego Waszyngtona. Taką to atrakcję przygotował amerykański showman Barnum.
Ogrody zoologiczne, w których zamykano ludzi, były dość popularne. Istniały one przede wszystkim w Europie. Jak już wiecie, wszystko zaczęło się pod koniec XIX wieku, a skończyło – co dla wielu jest przerażające – dopiero w latach 50. XX wieku. Tak, ludzkie zoo można było znaleźć nawet w roku 1958! Europa to jednak niejedyny kontynent, na którym eksponowano ludzi w ten sposób. Północna Ameryka, a w szczególności Stany Zjednoczone miały swój udział w popularyzowaniu ludzkich ogrodów zoologicznych. To właśnie z USA przyszła do Europy moda na ludzkie zoo. Jedno z nich działało nawet w Warszawie.
Ota Benga
We wczesnych latach XX wieku park zoologiczny Bronx Zoo posiadał ekskluzywny eksponat, którym był kongijski mężczyzna Ota Benga. Po raz pierwszy pokazano go szerszej publiczności na targach w St. Louis. Po zakończeniu Targów św. Ludwika Benga został zabrany do Nowego Jorku. Prawdopodobnie uwierzył on, że zostanie zatrudniony w charakterze opiekuna słoni. Stało się zupełnie inaczej. Benga został wrzucony do klatek z innymi zwierzętami. Zmuszano go do noszenia małp – zupełnie, jakby były jego dziećmi – oraz do zapasów z orangutanami. Ota nie spędzał czasu wyłącznie z małpami. Kiedy go od nich oddzielano, mężczyzna uczestniczył w pokazie plecenia sznurka oraz strzelania z łuku. Klatka, w której przebywał Benga podpisano „Brakujące ogniwo”.
źródło: American Museum of Natural History
Ota Benga miał spiłowane zęby, jak to bywało u przedstawicieli jego plemienia, a podłoga jego klatki była wysypana kośćmi. Miało to spowodować, że pigmej będzie wyglądać jeszcze groźniej. Kongijczyk był niski i nie ważył zbyt wiele. Wystawiano go każdego popołudnia w ciągu września. Często odwiedzało go 500 osób naraz, a w okresie największego zainteresowania nawet dwa razy więcej.
Czarnoskórzy duchowni wielokrotnie zgłaszali swoje kontrowersje dotyczące takiego traktowania Bengi oraz innych Afrykanów w zoo. Jednak w tym samym czasie New York Times poinformował o tym, że „niewiele osób wyraziło słaby sprzeciw wobec widoku człowieka w klatce z małpami jako towarzyszami”.
Po opuszczeniu zoo Benga powrócił do Afryki. Nie potrafił się jednak odnaleźć w swojej ojczyźnie i wkrótce po tym ponownie znalazł się w Stanach Zjednoczonych. Jednak i tutaj mężczyzna nie potrafił odnaleźć swojego miejsca. Benga nie poradził sobie poza zoo. W 1916 roku popełnił samobójstwo, strzelając sobie w klatkę piersiową.
Koniec strasznej ery
Większość ludzi na początku XX wieku nie sprzeciwiała się powstawaniu ogrodów zoologicznych, w których główną atrakcją byli ludzie. Zupełnie inne zdanie mamy na ten temat w obecnych czasach. Ciężko w ogóle uwierzyć, że takie wystawy miały miejsce, a gdy już to do nas dojdzie, najczęściej jesteśmy oburzeni, że jakakolwiek osoba o zdrowym umyśle, mogła brać udział w oglądaniu tak przerażającego aktu rasizmu. Z biegiem lat, coraz większą siłę nabierały protesty antyrasistowski. Najlepszym tego przykładem jest Londyn, w którym wystawa „dzikich” została zastąpiona czarnymi aktorami, którzy zostali zakuci w łańcuchy. Można było ją zobaczyć przez bardzo krótki czas. Atrakcja została zamknięta tuż po jej otwarciu właśnie ze względu na liczne protesty.
Na całe szczęście, po drugiej wojnie światowej, w Europie było coraz mniej ludzkich zoo. Jeśli Adolf Hitler zrobił w swoim życiu chociaż jeden dobry uczynek, to było nim właśnie wprowadzenie zakazu powstawania ogrodów zoologicznych z ludzkimi wystawami. Jak na ironię to właśnie wódz III Rzeszy był przeciwny traktowaniu ludzi jak zwierzęta i był tą praktyką wręcz obrzydzony. Przypominamy, że zbrodniarz dzielił ludzkość na nadludzi i podludzi, co w ostatecznym rozrachunku przyniosło jeszcze większą tragedię. Ostatni pokaz wystawy w zoo, gdzie to ludzie stanowili największą atrakcję, miał miejsce w Belgii około roku 1958.
źródło: popularresistance.org
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!