Najwięcej Oskarów dla jednego filmu cz.1 – „Ben Hur”
W historii ceremonii rozdania nagród Akademii Filmowej mieliśmy trzy przypadki, w których jeden film zgarnął aż jedenaście statuetek. Idziemy o zakład, że wielu z Was potrafi wymienić, chociażby jeden z nich, ale raczej nie będzie to „Ben Hur”. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy może być jest to, że obraz w reżyserii Williama Wylera miał swoją premierę w 1959 roku. Mimo to warto go obejrzeć także dzisiaj. O czym jest film i dlaczego nie odrzuca współczesnych widzów? Odpowiemy na te pytania już za chwilę. Zapraszamy do czytania!
Akcja dramatu kostiumowego toczy się na początku naszej ery. Miejscem, w którym rozgrywa się cała historia jest Judea. Z tego też kraju pochodzi główny bohater. Tytułowy Ben Hur jest żydowskim księciem, który za przyjaciela ma rzymskiego żołnierza. Już to jest ciekawym zabiegiem scenarzystów. Musicie wiedzieć, że w czasach przedstawionych w filmie Rzymianie traktowali Żydów głównie jako tanią siłę roboczą, a mówiąc wprost niewolników. Nietypowa przyjaźń bardzo szybko została wystawiona na ciężką próbę. Messala, bo tak ma na imię rzymski żołnierz, prosi Ben Hura o pomoc w brutalnym zdławieniu żydowskiego buntu. Jak w takiej sytuacji zachował się bohater i co było dalej? Tego Wam nie zdradzimy. Naszym celem nie jest opowiedzenie całego filmu. Nienawidzimy spojlerów.
Żeby wzbudzić Waszą ciekawość, powiemy tylko, że w obrazie pojawia się postać samego Chrystusa, a film został uznany przez Watykan za jeden z filmów, które przyczyniają się do propagowania szczególnie ważnych wartości religijnych, moralnych i artystycznych. Wróćmy na chwilę do roli Jezusa odgrywanej przez aktora Claude Heatera. W filmie ani razu nie widzimy jego twarzy. Nie jest to zabieg przypadkowy, ale życzenie autora powieści i jego spadkobierców. Tak, film powstał na bazie książki. Więcej o tym powiemy w dalszej części artykułu.
Takie wyróżnienie nie oznacza bynajmniej, że film jest „święty”. W obrazie z 1959 roku nie brakuje brutalnych scen i akcji, której nie powstydziłyby się nawet współczesne filmy. Przypominamy, że w czasach kręcenia „Ben Hura” nikt nie słyszał jeszcze o green screenie i technice komputerowej obróbki, dlatego też niektóre sceny budzą jeszcze większe uznanie i podziw. Należy do nich, chociażby wyścig rydwanów, który robi wrażenie nawet u współczesnego widza, a przynajmniej zrobił na mnie podczas seansu przypominającego, który zafundowałem sobie przed przystąpieniem do napisania tego tekstu. Oskar za Najlepsze efekty specjalne był jak najbardziej zasłużony. Podczas słynnej sceny doszło zresztą do niemałej tragedii. Podczas kręcenia wyścigu rydwanów zniszczeniu uległa kamera 65 mm. Był to w tamtym czasie jeden z nielicznych egzemplarzy na świecie. Ciekawostek związanych ze sceną jest znacznie więcej i wystarczyłoby ich na osobny artykuł. Kto wie, może kiedyś taki powstanie ;)
Oprócz statuetki za efekty specjalne film otrzymał jeszcze dziesięć innych Oskarów. Oto wszystkie kategorie, w których zwyciężył „Ben Hur”: Najlepszy film, Najlepszy aktor pierwszoplanowy, Najlepszy aktor drugoplanowy, Najlepszy reżyser, Najlepsza muzyka, Najlepsza scenografia, Najlepsze efekty specjalne, Najlepsze kostiumy, Najlepsze zdjęcia, Najlepszy dźwięk oraz Najlepszy montaż. Zatrzymajmy się na chwilę przy nagrodzie dla Najlepszego aktora pierwszoplanowego. Statuetkę w tej kategorii otrzymał Charlton Heston, który zagrał oczywiście Ben Hura. Trzeba przyznać, że to prawdziwy twardziel. Na planie odmówił rozpłakania się na ekranie. Z tego to powodu w scenach rozpaczy Ben Hur zakrywa oczy. Aktor specjalizował się w graniu postaci biblijnych i historycznych. W późniejszym okresie zajął się reżyserią. Młodsi kinomaniacy mogą kojarzyć go z roli Zaiusa w „Planecie Małp” z 2001 roku. Heston grał główną rolę również w oryginale z 1968. Istnieje także spora szansa, że aktora pamiętają Wasze mamy lub babcie. Charlton grał jedną z głównych ról w popularnej operze mydlanej pt. „Dynastia”. Wybitnego aktora nie ma już z nami. Odszedł w 2008 roku w wieku 84 lat.
Oskary – historia prestiżowych nagród filmowych
Obecnie statuetka jest rozdawana w aż 24 kategoriach. To dużo więcej niż podczas pierwszych gal w latach 30. XX wieku. Wtedy to nagrodę przyznawano w 12 kategoriach głównych i jednej dodatkowej.Z procesem produkcji „Ben Hura” wiąże się wiele ciekawostek. Musicie wiedzieć, że na rynku znajduje się powieść pod takim samym tytułem. Jej autorem jest Lewis Wallace. Czyni to z filmu adaptację, ale bynajmniej nie pierwszą. Film z 1959 roku jest bowiem remakiem obrazu z 1925 roku o tytule „Ben-Hur: A Tale of the Christ”. W tym przypadku mówimy o remake'u dźwiękowym. Obraz z drugiej połowy lat 20. XX wieku nie posiadał bowiem udźwiękowiania. Należał więc do szerokiego w tamtym czasie grona filmów niemych. To nie koniec interesujących faktów. Okazuje się, że na planie pierwszego filmu pracował początkujący wtedy William Wyler. Z całą pewnością nie przypuszczał on wtedy, że ponad trzy dekady później zostanie reżyserem dźwiękowego remake'u z 1959 roku i za swoją ciężką pracę otrzyma statuetkę Oskara. Mało tego, na pewno nie śniło mu się, że jego obraz już na zawsze przejdzie do historii światowego kina i będzie wyznaczać nowy rozdział w jego tworzeniu. Niewiele zabrakło, a tak by się nie stało. Na początku reżyserem filmu miał być Sidney Franklin.
Produkcja filmu była wielkim jak na tamte czasy przedsięwzięciem. Zacznijmy od tego, że same przygotowania trwały ponad pięć lat. Wtedy to powstało aż 40 wersji scenariusza. Mało tego. Obraz był realizowany przez trzy ekipy. Długi czas zajęło także montowanie scen. Proces ten trwał 9 miesięcy. Jako że jest to film kostiumowy bardzo dużo pracy i czasu włożono w uszycie odpowiednich strojów. Powstało ich ponad 100 tysięcy! Wrażenie robi także liczba statystów. Podczas kręcenia filmu na planie przewinęło się w tej roli 50 tysięcy osób. Aktorów było już znacznie mniej, bo „tylko” 365. Na potrzeby „Ben Hura” stworzono 300 dekoracji, które później zostały w całości zniszczone w związku z obawą, że zostaną wykorzystane ponownie w innym filmie.
Zbliżająca się wielkimi krokami kolejna ceremonia rozdania Oskarów to dobra okazja do przypomnienia sobie lub obejrzenia po raz pierwszy największych zwycięzców w historii tej nagrody. Nic nie wskazuje, że któryś z filmów powtórzy sukces „Ben Hura” i dwóch innych filmów i podczas Oskarów 2018 zgarnie aż 11 statuetek.
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!