Zwycięstwo po śmierci
Oglądając wszelkiego rodzaju zawody sportowe, na ich zakończenie zawsze widzimy wykończonego fizycznie, ale jednocześnie uśmiechniętego od ucha do ucha sportowca, któremu udało się uzyskać najlepszy rezultat. Radość jest bardzo często widoczna również na twarzy drugiego oraz trzeciego zawodnika. Chociaż zdarzały się sytuacje na niedawno zakończonych igrzyskach w Rio, w których to Chińscy sportowcy po zdobyciu srebrnego medalu płakali, ale bynajmniej nie ze szczęścia. My się jednak skupimy na zwycięzcy. Jak się za chwile czasem i on nie jest w stanie cieszyć się z własnego sukcesu, bo np. w momencie wiktorii jest... martwy.
Frank Hayes musiał być niezwykle podekscytowany, gdy 4 czerwca 1923 roku wspinał się na siodło swojego konia. 35-letni trener koni i stajenny miał ogromne doświadczenie nabyte właśnie przy tych zwierzętach, ale to miała być dopiero druga gonitwa naszego Franka w roli dżokeja. Wcześniej bardzo ciężko pracowałby zrzucić zbędne kilogramy w ciągu zaledwie kilku dni. W tym wyścigu dżokej dosiadał klaczy „Słodki pocałunek” należącej do pani A.M. Frayling. Wyścig odbywał się na dystansie dwóch mil.
„Słodki pocałunek” od początku był faworytem, co zresztą pokazał już od początku rywalizacji. Tempa dotrzymywał mu jedynie Gimme. Oba konie pędziły w szaleńczym tempie niemal zrównane ze sobą. W pewnym momencie klacz dosiadana przez Franka niespodziewanie skręciła w bok i niemal nie zderzyła się ze swoim największym konkurentem. Nie doszło do tego – w ostatniej chwili wróciła na swój tor i jako pierwsza przekroczyła linię mety wraz z dżokejem, który silnie przywarł do jej szyi.
Największy skandal w historii paraolimpiady
Jak zdobyć złoto olimpijskie? To ciężka walka z samym sobą i ciągła praca na treningach, w przypadku sportowców niepełnosprawnych to także pokonywanie swoich ograniczeń, które jak się często okazuje, są tylko w psychice.Frank wygrał swój pierwszy wyścig, a szczęśliwa właścicielka klaczy prędkim krokiem opuściła trybuny, aby mu pogratulować. Gdy podeszła do zwycięzcy w pierwszej chwili wydawało się, że Frank schyla się, aby dostosować strzemię, ale ostatecznie zawodnik osunął się z grzbietu konia. Obecny na torze doktor Vorhess szybko zbadał mężczyznę i ogłosił, że jest martwy. Później ustalono, że przyczyną śmierci dżokeja był zawał serca, którego doznał w czasie trwania wyścigu. Jego ciało bezwładnie leżało na szyi konia i jakimś cudem pozostało w siodle. „Słodki pocałunek” nigdy więcej nie brał udziału w wyścigach, ale Jockey Club uznał, że Frank finiszował na jego grzbiecie jako pierwszy i w związku z tym to on był oficjalnym zwycięzcą zawodów. Uczyniło go to jedynym dżokejem w historii, który wygrał wyścig już po swojej śmierci.
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!