Jak aparaty i kamery w środowisku naturalnym wpłynęły na to, co wiemy o zwierzętach
Niektóre z najbardziej podstawowych pytań, które stawiano w trakcie badania przyrody, przez bardzo długi czas nie uzyskały odpowiedzi. Co najbardziej zaskakujące to fakt, iż te odpowiedzi na pierwszą myśl są łatwe do uzyskania. Wydaje się, że wystarczyłyby obserwacje danego gatunku, aby ustalić, gdzie żyją dzikie zwierzęta, ile jest ich przedstawicieli oraz czym się żywią. I tak, na większość tych pytań odpowiedziały obserwacje, ale nie te prowadzone przez samego człowieka. Zwierzęta bowiem wyczuwają naszą obecność, co może się skończyć dla takiego obserwatora szczególnie dzikiej zwierzyny w bardzo nieciekawy sposób.
W ciągu ostatnich 15 lat odpowiedzi zaczęto uzyskiwać w inny sposób. Stało się to możliwe dzięki rozwojowi fotografii cyfrowej. Naukowcy mogą w dzisiejszych czasach umieszczać kamery z pojemnymi kartami pamięci oraz czujnikami ruchu w bezpiecznej odległości zarówno dla nich, jak i dla zwierząt. To właśnie tzn. camera traps, czyli fotki z zaskoczenia, które powstawały, gdy w pobliżu sprzętu przeszło zwierzę, zrewolucjonizowały badania przyrody.
Szczególnie wiele zawdzięczamy w tej kwestii Ronaldowi Kays, biologowi z Uniwersytetu Północnej Karoliny. Mailował on do swoich kolegów badaczy z prośbą o to, aby przesyłali mu właśnie tego typu zdjęcia. W ten sposób stworzył bazę ponad 600 fotografii, które zapisał na dysku twardym swojego komputera pod wiele mówiącym tytułem „Największe Hity”. W swojej kolekcji posiada on zarejestrowane obrazy od 150 naukowców, którzy pochodzą z 52 krajów.
Pierwszą osobą, która wpadła na idee bezpiecznych „pułapek” w postaci cykających zdjęcia aparatów był amerykański fotograf George Shiras. Po raz pierwszy wykorzystał on nową technologię do robienia zdjęć jeleniom oraz innym dzikim zwierzętom. Były na tyle dobre i budziły wystarczające zainteresowanie, aby pod koniec XIX wieku i na początku XX wieku trafić na łamy National Geographic. Przynajmniej niektóre z nich. Zdalnie sterowane kamery Shirasa były nieporęczne przede wszystkim ze względu na ich rozmiar oraz wagę. Były w stanie wykonać tylko jedno zdjęcie naraz, a ich błysk został stworzony dzięki eksplozji sproszkowanego magnezu. Kays powiedział w jednym z wywiadów, że „zrobiło się lepiej, gdy pojawiła się klisza, ale nawet to ograniczało nas do 36 zdjęć, po których kończył się film”.
źródło: earthtimes.org
Zupełnie inaczej jest dziś. Nowoczesne aparaty cyfrowe mogą przechowywać w swojej pamięci setki, jeśli nie tysiące obrazów, a do tego mogą stać na deszczu lub wystawione na wysokie temperatury podczas upałów. Bardzo często wytrzymują także próby zjedzenia ich przez dziką faunę. Pozwoliło to m.in. na ustalenie, że dzika zwierzyna jest rozproszona przynajmniej na połowie czarnobylskiej wyłączonej strefy. Kays opowiada również o tym, jak to w Panamie kamery pomogły mu odkryć, że nasiona zakopane przez małe gryzonie nazywane agoutis były często wykradane przez inne gryzonie tylko po to, aby agoutis mogły ukraść je im.
Mówi się, że „obraz mówi więcej niż tysiąc słów”. Kays idzie w tym stwierdzeniu jeszcze dalej. Dzieląc się fotografiami zawartymi w jego książce, twierdzi on, że „być może obraz jest w tym przypadku warty więcej niż dane przedstawione na wykresach”. Zdjęcia stały się kluczem do uratowania tygrysów. Dzięki zamontowanym aparatom można było się powiedzieć, jaka jest ich populacja oraz ile muszą polować, aby zapewnić przetrwanie gatunku. Zwierzęta odróżniano na podstawie unikatowych wzorów pasów.
źródło: e4e.ucsd.edu
Przy okazji takiego tematu z całą pewnością warto wspomnieć o kamerkach, które podglądają życie zwierząt i transmitują obraz bezpośrednio do Internetu. Dzięki temu każdy, kto posiada dostęp do sieci, może stać się obserwatorem. Nie trzeba się nawet ruszać z domu, choć my jednak polecamy jednak wyjście z domu i szczególnie teraz pospacerowanie po lesie lub aktywną obserwację z lornetką w rękach. Szczególnie dużą popularnością cieszą się w naszym kraju bociany. Bardzo duża część kamerek została umieszczona właśnie w pobliżu ich gniazd. Nie zabrakło również możliwości podpatrzenia żubrów oraz dzików. Jeśli chcecie przenieść się w inny zakątek świata, możecie spędzić chwile na obserwację pary amerykańskich orłów oraz pingwinów. Odnośniki poniżej:
Żubry na polanie w północnej części Puszczy Białowieskiej
Sympatyczne boćki
Dziki w Strzałowie
Amerykańskie orły przesiadują w swoim gnieździe około 4 godzin dziennie
Ciekawostką z całą pewnością jest także słynne zdjęcie samicy makaka. Słyszeliście o nim? Sprytna małpka wzięła sprawy dosłownie w swoje ręce i zrobiła sobie selfie. Jak się później okazało 6-letnia samica Naruto złapała za aparat podczas chwili nieuwagi brytyjskiego fotografa Dacida Slatera, który dokumentował życie zwierząt i zrobiła sobie kilka zdjęć. Natychmiast obiegły one cały świat. No i się zaczęło. Niektórzy zarzucali Brytyjczykowi, że publikuje on te zdjęcia bezprawnie. Według niektórych prawa autorskie przysługują sympatycznej małpce. O przyznanie praw zwierzęciu walczyła nawet PETA, która znana jest z bronienia praw zwierząt. Naprawdę nie mieli oni nic pilniejszego i poważniejszego do roboty? Cały spór rozstrzygnął sąd federalny w San Francisco. Uznał on, że samica makaka nie ma do nich praw autorskich.
źródło: pixabay.com
Znaliście podglądy z kamer już wcześniej?
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!