W kosmos bez rakiet – czy się da?
Poszukiwanie alternatywnych sposobów na wyniesienie statków kosmicznych na orbitę trwa już od dekad. Celem jest przede wszystkim to, aby podróże kosmiczne uczynić znacznie tańszymi. Obecnie znane metody generują bowiem koszty, które nawet ciężko sobie wyobrazić. Wieloletnie badania NASA przynoszą efekty. Szansą na podróżowanie „do gwiazd” za mniejszą cenę jest tzw. magnetyczna lewitacja. Jest ona stosowana już dziś, ale w innej branży, także związanej z odbywaniem podróży.
Mamy tutaj na myśli kolejnictwo. Być może słyszeliście o technice lewitacji, która jest stosowana w najbardziej rozwiniętych technologicznie państwach. Zasada działania nie jest specjalnie skomplikowana. Na danej długości linii kolejowych należy umieścić namagnesowane zwojnice, które odpychają magnesy o tym samym ładunku. Są one umieszczone w dolnej części pociągu. To wszystko sprawia, że wagony unoszą się nad ziemią nawet do 10 centymetrów! Wtedy to biegun magnetycznych zmieniany jest na przeciwny. Cykliczne „podmienianie” ładunków jednoimiennych i różnoimiennych, którymi naładowane są zwojnice na torach i magnesy na podwoziach wagonów popycha i ciągnie cały pociąg wzdłuż trasy.
Wróćmy jednak do lotów kosmicznych. Niezaprzeczalnym faktem jest to, że największe koszty generuje początkowy etap startu rakiety. Podczas niego zużywa się ogromną ilość paliwa. Zupełnie inaczej byłoby w przypadku wykorzystania techniki magnetycznej lewitacji, która w ogóle nie wymaga użycia paliwa. Tym samym pozwoliłoby to znacznie zmniejszyć koszty niejednego kosmicznego przedsięwzięcia. To zresztą niejedyna zaleta. Jeśli technologia ta zostałaby użyta do wystrzelenia rakiety w kosmos, wszystkie urządzenia potrzebne do tego zadania pozostałyby na Ziemi.
Kolejne oszczędności wynikałyby z braku konieczności przeprowadzania zabiegów konserwacyjnych. System „lewitacji” nie posiada bowiem elementów ruchomych i tak naprawdę nie ma, co się popsuć. Ponadto w przeciwieństwie do rakiet pomocniczych, urządzenie oparte na namagnesowanych zwojnicach mogłoby wynieść w kosmos kilka, a nawet kilkanaście rakiet. Nie istniałaby potrzeba wymiany systemu po każdym starcie. Naukowcy przewidują, że mógłby on służyć nawet przez 30 lat.
Wiecie już, jak magnetyczna lewitacja działa w kolejnictwie. Podobna zasada byłaby wykorzystana do wyniesienia statku w przestrzeń kosmiczną. Na początku należałoby rozpędzić go do prędkości około 1000 kilometrów na godzinę. Po tym pojazd zostałby wprowadzony na orbitę przy pomocy rakiety pomocniczej. NASA już od lat chce wprowadzić te plany w życie. Jeśliby się udało (wydaje się, że to tylko kwestia czasu) podróże kosmiczne byłyby znacznie tańsze. Nie oznacza to jednak, że każdy mógłby sobie pozwolić na spędzenie wakacji na Srebrnym Globie.
Na przestrzeni lat naukowcy mieli również inne pomysły na sposoby wysłania statku w kosmos. Nie wypada nie wspomnieć o Konstantym Ciołkowskim. Rosyjski naukowiec opracował projekt „kosmicznej windy”. Jest to nic innego jak po prostu kabel wychodzący z dowolnego miejsca na powierzchni Ziemi. Jego drugi koniec miałby być zakotwiczony w punkcie znajdującym się na orbicie. Naprężony kabel byłby według Ciołkowskiego idealny do umieszczenia na nim klatek, które mogłyby przemieszczać się w górę i w dół.
Hibernowanie astronautów rozwiązałoby wiele problemów podczas długich wypraw w kosmos
NASA prognozuje, że pierwszy lot z zahibernowanymi członkami załogi na pokładzie mógłby odbyć się już w ciągu najbliższych dwóch dekadCo ciekawe, jeden z raportów NASA potwierdza, że rozwiązanie tego typu dałoby się zastosować w rzeczywistości. W dokumencie opisano projekt wind przemieszczanych za pomocą napędu elektromagnetycznego. Klatki miałyby być przytwierdzone do kabla o długości co najmniej 35,5 kilometra. Jeden koniec zostałby przytwierdzony do planetoidy wprowadzonej na orbitę okołoziemską celem stworzenia przeciwwagi. Wynalezione w latach 90. XX wieku nanorurki węglowe pozwoliłyby na produkcję kabla zdolnego wytrzymać ogromne naprężenie.
Kiedy winda mogłaby powstać? Według Arthura C. Clarka miałoby się to stać „50 lat po tym, jak wszyscy przestaną z tego żartować”. Clark jest autorem powieści „Fountains of Paradise”, w której pisał m.in. o kosmicznej windzie. Premiera książki miała miejsce w 1979 roku.
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!