Najlepsze filmy na zimę
Jest zima, więc musi być zimno, także w filmach. Oglądanie tych rozgrywających się latem może skutecznie popsuć samopoczucie, gdy brutalna rzeczywistość za oknem rzuci się w oczy. Obrazów rozgrywających się zimową porą nie brakuje. Znajdują się wśród nich wysoko oceniane produkcje, które z czasem stały się klasykami. Co najlepiej obejrzeć w długie wieczory?
Kolejność nie jest przypadkowa. Filmy zostały uporządkowane według oceny znajdującej się na popularnym serwisie dla miłośników kina Filmweb.
„Coś” – ocena 7,5
Jak horrory to tylko wieczorem? To nie powinno teraz sprawić większego problemu. Ciemno zaczyna się już robić w okolicy 16:00. Wystarczy poczekać godzinę i już można włączać „Coś” na Netflixie. Klasyk kina powstał w 1982 roku. Akcja została umiejscowiona na Antarktydzie. Mamy tu do czynienia z naukowcami przebywającymi w bazie badawczej i tajemniczym, tytułowym czymś. Czym konkretnie? Wokół tego pytania zbudowano całą historię, której oczywiście nie zamierzamy zdradzać. Wystarczy powiedzieć, że to coś nie ma pokojowych zamiarów.
Największe obawy u współczesnych widzów może budzić fakt, że obraz w reżyserii Johna Carpentera ma już blisko 40 lat, a tym samym mógł się zestarzeć. Nic z tych rzeczy. Mało tego, niektóre efekty specjalne mogą podobać się i wywołać obrzydzenie (zamierzone przez twórców) nawet dzisiaj.
„Coś” powinno przypaść do gustu osobom, którym spodobała się seria „Obcy”. Strach jest tu wywołany przez klimat i poczucie zagrożenia, a nie typowe jumpscary.
„Marsz pingwinów” – ocena 7,5
Podczas nadchodzących świąt na pewno będzie wiele okazji, aby zasiąść przed telewizorem z całą rodziną i obejrzeć jeden z klasyków kina familijnego. Tak, mamy na myśli Kevina. Chcielibyśmy zaproponować coś innego. Nadal pozostajemy przy filmach familijnych, ale tych łączących przyjemne z pożytecznym. „Marsz pingwinów” nie tylko cieszy, ale i uczy. Kamera podąża wraz ze zwierzętami przez całą, długą trasę ich wędrówki. Nie brakuje podczas niej licznych zagrożeń. Film ukazuje naturę taką, jaką jest. Są więc sceny smutne i brutalne. Zalecamy zasiadać do seansu ze starszymi dziećmi.
Siła, wytrzymałość i determinacja pingwinów budzą podziw. Zwierzęta te są w stanie nauczyć bardzo dużo wartościowych rzeczy także ludzi. Czy mali bohaterowie dotrą do celu swojej podróży i założą rodzinę? Warto przekonać się o tym samemu.
„Marsz pingwinów” to punkt obowiązkowy dla miłośników filmów przyrodniczych. Co ciekawe, w polskiej wersji językowej narratorem nie jest Krystyna Czubówna tylko Marek Kondrat. Aktor poradził sobie z nowym dla niego zadaniem tak samo świetnie, jak Morgan Freeman w anglojęzycznej wersji.
„Everest” – ocena 7,3
Jeden z nowszych filmów w naszym zestawieniu – premiera w 2015 roku – może się podobać z kilku powodów. Dla nas najlepsze są bez wątpienia zdjęcia, którym udało oddać się majestat i piękno górskich krajobrazów. Najwyższe góry świata grają w filmie pierwsze skrzypce.
Fabuła jest oparta na historii jednej z najtragiczniejszych, prawdziwych wypraw, która wyszła w góry w 1996 roku. Bohaterowie przedstawieni w obrazie walczą o przetrwanie w krytycznej sytuacji.
Większość filmów o takiej tematyce lubi przesadzać i ukazywać ludzi znacznie silniejszymi niż są w rzeczywistości. „Everest” jest jednak inny, chciałoby się powiedzieć realistyczny. Poczucie beznadziei i śmiertelnego zagrożenia bije nie tylko z ekranu, ale również z głośników. Posiadacze dobrego systemu nagłośnienia w końcu zrobią z niego użytek.
„Everest” nawiązuje do górskich filmów katastroficznych z lat 70. i 80. Wielbiciele takiego kina powinni być usatysfakcjonowani.
„Zimowy sen” – ocena 7,3
Wchodzimy w nieco spokojniejsze, przynajmniej pozornie, rejony. „Zimowy sen” to dramat rozgrywający się w bajecznie pięknej Anatolii, którą widz ma okazję podziwiać w zimowym sezonie. Emerytowany aktor prowadzi w niej niewielki hotel. W biznesie pomaga mu rodzina, znacznie młodsza żona oraz siostra. Siłą obrazu są świetnie napisane, głębokie postacie i relacje między nimi. Jak to często w życiu bywa, nie są one kolorowe. Jest to problematyczne w sieci rodzinnych zależności i prowadzi do gwałtownego wyrzucania z siebie bólu, który był kumulowany w ciszy nierzadko przez całe lata.
Silną stroną filmu są dialogi i gra aktorska. Jednocześnie zaznaczamy, że na ekranie brakuje znanych twarzy.
Obraz nie jest łatwy w odbiorze i nie można traktować go jako kina rozrywkowego. W pierwszej kolejności powinni zainteresować się nim zwolennicy filmów psychologicznych i dramatów. Na wgłębienie się w relacje pomiędzy trzema bohaterami należy zagospodarować sporo czasu. „Zimowy sen” trwa bowiem ponad 3 godziny.
„Na krawędzi” – ocena 6,8
Sylvester Stallone to nie tylko Rocky. Aktora będąc w swojej szczytowej formie, zagrał we wielu innych obrazów zasługujących na uwagę. Jednym z nich jest „Na krawędzi” z 1993 roku. Historia zaczyna się od mocnej sceny, aby potem nieco zwolnić, ale tylko na chwilę. Hollywoodzki twardziel wciela się w niej w przewodnika wysokogórskiego, który zostaje wezwany do pomocy grupie wspinaczy. Okazują się oni… Nienawidzimy spojlerów, nawet tych małych dlatego też na tym pozostaniemy.
Film może pochwalić się niezwykle trudnymi dla kaskaderów scenami w zimowej scenerii. Początek lat 90. To czasy, gdy sekwencje te odgrywali faktyczni specjaliści od karkołomnych akrobacji, a nie wygenerowane komputerowo postacie.
Polecamy fanom kina akcji i słynnego Sylwestra.
Jakiego filmu zabrakło w naszym zestawieniu?
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!