Ile pączków zjesz w Tłusty Czwartek?
Święto na które czekają wszystkie łasuchy już jutro. Od rana fani słodyczy popędzą do cukierni po ten pyszny smakołyk. Najlepsze są jednak te domowe. Ich przygotowanie nie jest jednak takie łatwe. Na całe szczęście sztukę tę zgłębiło większość mam i babć. Nie wiemy jak to możliwe, ale niektórzy za pączkami nie przepadają. W takim wypadku dzień można świętować, zajadając się faworkami, zwanymi także chrustem lub chruścikiem. Z nami poznacie historię Tłustego Czwartku, dowiecie się gdzie zjeść największe pączki w naszym kraju oraz jak spalić kalorie po całodniowym objadaniu się słodkościami.
Geneza czwartkowego łakomstwa
Święto wywodzi się z czasów pogaństwa. W przeszłości był to dzień, podczas którego świętowano nadejście wiosny. Wyprawiano wtedy uczty, na których królowały tłuste potrawy. Było to głównie mięso, ale wraz z nim podawano pączki, które w żaden sposób nie przypominają tych, które znamy dzisiaj. Poganie przygotowywali je z chlebowego ciasta i nadziewali słoniną. W późniejszych wiekach pączki na słono były nadziewane boczkiem i mięsem. Ich jedzeniu towarzyszyło picie sporych ilości wódki. Te na słodko pojawiły się w naszym kraju dopiero w XVI wieku. Wyglądem przypominały te współczesne, ale inne było nadzienie. Do niektórych z nich wkładano migdał lub orzeszek. Wierzono, że ten, kto trafi na pączka z „niespodzianką” w środku, zapewni sobie powodzenie i ominął go finansowe problemy.
Nie możemy się doczekać
Obecnie święto przypada na ostatni czwartek przed Wielkim Postem. Tym samym rozpoczyna ostatni tydzień karnawału. Nie tylko w Polsce istnieje zwyczaj objadania się w tym dniu. Podobna tradycja panuje w katolickiej części kraju naszych zachodnich sąsiadów, Niemców. Tłusty Czwartek jest świętem ruchomym. Jego data zależy od daty Wielkanocy. W 2018 roku zajadać pączki będziemy już 8 lutego. Według ludowych przekonań w Tłusty Czwartek należy zjeść chociaż jednego pączka, w innym przypadku ryzykujemy tym, że nie będzie nam się wiodło. Najpopularniejszym nadzieniem tradycyjnych pączków jest różana marmolada, ja jednak za nią nie przepadam i wolę te z nadzieniem czekoladowym.
Odchudzasz się? Jeśli tak to masz problem, na szczęście mały
Osoby dbające o swoją sylwetkę mają niemały dylemat. Pączek to kaloryczna bomba. Już w tym przeciętnej wielkości z nadzieniem z marmolady znajdziemy 300 kcal. Dodajmy do tego posypkę z cukru pudru lub lukier ze skórką pomarańczową i czekoladą, a wartość ta znacząco wzrasta. Istnieje możliwość „odchudzenia” pączka. Zrezygnujemy wtedy z cukru pudru, lukrowania i nadzienia, albo chociaż z jednej z tych rzeczy. My jednak jesteśmy za tym, aby raz w roku pozwolić sobie na pączka w wariancie full wypas. Wbrew pozorom, to nie tłuszczu jest w pączku najwięcej. Słodycz zawiera go mniej niż np. omlet. Pączek nie dostarczy naszemu organizmowi białka. Zwiększy za to poziom insuliny, bo ma bardzo duże ilości cukru, który następnie zmagazynuje się jako tkanka tłuszczowa. Proces ten przebiega dość szybko. Wpływa na to insulina, która przyśpiesza magazynowanie. Dlatego też, jeśli nie chcemy przybrać szybko na wadze, należy spalić pączkowe kalorie jak najszybciej. Zadanie to nie należy jednak do najprostszych.
Jeśli lubicie sprzątać (znamy takie osoby) kalorie dostarczone przez zjedzenie jednego tylko pączka, spalicie, odkurzając przez 50 minut lub spędzając godzinę na trzepaniu dywanów. Można także pozmywać naczynia, należy to jednak robić aż przez 180 minut, czyli 3 godziny. Fani aktywności fizycznej mają łatwiej. Wystarczy 12 minut wchodzenia po schodach, pół godziny jazdy na łyżwach, godzina tańca lub trzy kwadranse szybkiego spaceru. Jednego pączka można spalić także w znacznie przyjemniejszy sposób. Zaliczyć do niego należy 45 minut całowania się, uprawianie seksu przez 2 godziny, 3-godzinną kąpiel, 4 godziny spania lub oglądanie telewizji. W przypadku tego ostatniego potrzebujemy aż 10 godzin i to pod warunkiem, że podczas seansu zrezygnujemy z przekąsek. Ja już wiem, jak spalę 300 kalorii. Okazuje się, że znikną one już po dwóch godzinach pisania na klawiaturze ;)
Nie demonizujmy jednak aż tak bardzo symbolu Tłustego Czwartku. Pączek jest znacznie zdrowszy niż większość słodyczy z marketu. Wszystko przez fakt, że jest on pozbawiony chemii. W smakołyku na próżno szukać substancji, które mają na celu podbicie smaku, zapachu czy wyglądu. Nie znajdziemy również konserwantów i stabilizatorów. Dzięki temu możemy pozwolić sobie na niego znacznie częściej niż raz w roku. Zakładając, że twardo trzymamy się zasady co najmniej czterech zbilansowanych posiłków w ciągu dnia, na jednego pączka można sobie pozwolić raz na tydzień.
W Łodzi sobie nie żałują!
Najwięksi fani pączkowego szaleństwa powinni wybrać się do Łodzi. To właśnie w centralnej Polsce powstał w 2014 roku pączek, który ważył 15 kilogramów i miał półtora metra obwodu. Być może właściciel jednej z łódzkiej cukierni ponownie zdecyduje się na serwowanie takich gigantów. Najbardziej ambitni mogą spróbować usmażyć go w domu. Znamy składniki, jakie będą potrzebne. Należy przygotować 9 kilogramów mąki, dwa opakowania masła, pół kilo margaryny, 1 800 gramów cukru, dużą paczkę drożdży, 20 żółtek, 10 całych jajek, cztery opakowania wanilii i trzy litry mleka. Z podanej ilości składników otrzymalibyśmy 300 zwykłej wielkości pączków. Problemem może być zdobycie patelni, na której usmażymy olbrzyma. Ten z Łodzi wylądował na patelni stworzonej na specjalne zamówienie cukiernika.
Fot. Jarosław Ziarek
źródło: dziennikzachodni.pl
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!