Pieczeń z wielbłąda – punkt obowiązkowy na beduińskim weselu
Na naszych stołach najczęściej znaleźć można drób, wieprzowinę i wołowinę. Znacznie rzadziej sięgamy po cielęcinę, jagnięcinę, baraninę, dziczyznę a konina jest przez wielu traktowana jedynie jako ciekawostka. Na świecie można jednak spotkać się z bardziej egzotycznymi przysmakami, które u Polaków budzą nie tylko niesmak, ale i oburzenie. Przykładem może być potrawka z najlepszego przyjaciela człowieka, czyli psa. Podobne uczucia może wywołać danie, które króluje na stołach podczas beduińskiego wesela.
Mowa o wielbłądzie. Zwierzę piecze się w całości po uprzednim nadzianiu go różnymi przysmakami. Tego typu pieczeń przygotowuje się po dziś dzień i jest głównym punktem wesela beduinów. Nadziewany wielbłąd to bynajmniej nie żadna nowość. W regionie Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu potrawa ta jest znana od wieków. Jest to prawdopodobnie największa pieczeń na świecie. Nie tylko ze względu na gabaryty samego zwierzęcia, ale i ogromną ilością składników, którymi jest faszerowany.
Wielbłąda według tradycyjnej receptury nadziewa się jedną dużą owcą lub baranem (także faszerowanym), dwudziestoma kurczakami średniej wielkości, sześćdziesięcioma jajkami, dwunastoma kilogramami ryżu i orzechów pinii, dwoma kilogramami migdałów oraz kilogramem pistacji. Nikt nie lubi suchego mięsa, dlatego też wnętrze zalewa się dodatkowo czterystu pięćdziesięcioma litrami wody. Przyprawę stanowi czarny pieprz. Dodaje się go pół kilograma. To wszystko wystarczy do przygotowania pieczeni ze średniej wielkości wielbłąda. Po nadzianiu całość jest opiekana w piekarniku lub na grillu. Trwa to wiele godzin.
Mięso wielbłąda jest cenione przede wszystkim za swój łagodny smak i niską zawartość tłuszczu. W 100 gramach znajdziemy zaledwie 1 gram tłuszczu. Co ciekawe, możemy spróbować go także i my. W Polsce bez większego trudu można kupić chude steki z wielbłąda. Skusicie się, czy to dla Was „za dużo”?
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!