Co tak naprawdę wydarzyło się na Przełęczy Diatłowa? [UWAGA! Drastyczne zdjęcia]
To jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic Związku Radzieckiego. Co naprawdę stało się z dziewięcioma wędrowcami fatalnej nocy?
Początek wyprawy
Na początku lutego 1959 roku, 23-letni radziecki student inżynierii Igor Diatłow postanowił udać się w pieszą wędrówkę po odległym Uralu. Towarzyszyło mu dziewięciu znajomych. Wszyscy byli doświadczonymi alpinistami. Wybrana przez nich trasa była wyjątkowo trudna. Na tyle, że jeden z członków wyprawy, Jurij Judin, zdecydował się zawrócić wcześniej.
To był ostatni raz, kiedy widział swoich kolegów i koleżanki żywych.
Grupa nigdy nie wróciła z gór. Poszukiwania zaginionych rozpoczęły się 20 lutego. W miarę upływu czasu mała, prowadzona przez wolontariuszy grupa poszukiwawcza przekształciła się w ogromną inicjatywę rządową. Wkrótce w akcję włączono helikoptery i samoloty.
Członkowie wyprawy źródło: Dark Portal
Po prawie tygodniu poszukiwacze natknęli się na opuszczony, zawalony namiot grupy Diatłowa. Szczegóły sceny były niesamowite: namiot został rozcięty od wewnątrz, nie było w nim ludzi. Nie brakowało za to pełen pozostawionych rzeczy, w tym ubrań i butów. Była to pierwsza z wielu tajemnic.
Noc jest ciemna i pełna strachów
Najwyraźniej coś tak bardzo zaniepokoiło członków wyprawy, że pośpiesznie rozcięli oni swój namiot i w środku nocy wyskoczyli w lodowatą przełęcz bez odpowiedniego sprzętu. Ich ślady wskazują, że nosili skarpety lub co najwyżej jednego buta.
Gdy poszukiwacze podążali za odciskami po przeciwnej stronie przełęczy i w obszarze leśnym, natrafili na kolejne szokujące znalezisko: dwa ciała ubrane tylko w bieliznę, leżące obok wygaszonego ogniska. Ofiary zostały później zidentyfikowane oraz została ustalona przyczyna ich śmierci. Jurij Doroszenko i Gieorgij Kriwoniszczenko zmarli wskutek hipotermii.
W pobliżu znaleziono jeszcze ciało Rustema Słobodina, Ziny Kołmogorowej i lidera wyprawy Igora Diatłowa. Pozycje ich zwłok wskazywały, że próbowali on wrócić do małego namiotu. Powodem ich śmierci także była hipotermia. Słobodin miał też małe pęknięcie w czaszce.
Znalezienie pozostałych, czterech ciał zajęło kolejne dwa miesiące.
I wtedy było ich czterech
Ciała Ludmiły Dubininy, Siemiona Zołotariowa, Nikołaja Thibeaux-Brignolle’a i Aleksandra Kolewatowa znaleziono 4 maja. Były one zakopane pod czterema metrami śniegu w wąwozie. Zwłoki te różniły się od pozostałych. Trzy z nich były całkowicie ubrane. Dubinina miała na sobie podarte i nadpalone spodnie Kriwoniszczenki.
Zniszczony namiot źródło: Fundacja Nautilus
W jakiś sposób Thibeaux-Brignolle doznał śmiertelnego urazu czaszki, a u Dubininy i Zołotariowa wykryto złamania klatki piersiowej. Obrażenia były na tyle poważne, że lekarz stwierdzi, iż nie powstały one wskutek działania siły ludzkiej. Przypominały one bardziej obraz po wypadku samochodowym. Co ciekawe, obrażenia zewnętrzne takie jak siniaki i zadrapania praktycznie nie występowały. Wyglądało to tak, jakby ogromne ciśnienie po prostu zmiażdżyło ich wnętrzności.
Rekonstrukcja wydarzeń
Wokół tragedii pojawiło się mnóstwo teorii, każda o innym stopniu wiarygodności. Twierdzono, że grupę zaatakowali tubylcy, padlinożercy, a nawet… yeti. Pojawiły się nawet sugestie, że to górskie wiatry stworzyły wir, który emitował wywołujące panikę infradźwięki.
Prawdopodobnie żadna z fantastycznych opowieści nie jest prawdą. Co więc nią jest?
Dominującą teorią, nawet w otwartym ponownie w latach 2015-2019 dochodzeniu jest ta mówiąca o lawinie, która zaskoczyła grupę. Według niej wędrowcy zostali obudzeni przez pędzące z góry masy śniegu i uciekli przez rozcięty namiot. Nikt w takiej sytuacji nie mógł myśleć o ubraniu się. Czterech członków rozpaliło ogień. Część z nich w tym Diatłow postanowiło wrócić do namiotu po zapasy, ale ich siły okazały się zbyt małe. Ostatnia czwórka próbowała znaleźć lepsze miejsce na założenie obozu, ale ostatecznie zginęła.
Najbliżej namiotu znajdowało się ciało Ziny Kołmogorowej źródło: Dark Portal
Brzmi logicznie, prawda? Niestety teoria ta jest równie nieprawdopodobna, jak spotkanie z yeti.
Dowody zaprzeczające zejściu lawiny są przytłaczające. Nie było po niej żadnego śladu, gdy przybyła ekipa ratunkowa. Geografia terenu nie sprzyjała formowaniu się lawin – od czasu zdarzenia z 2 lutego 1959 nie zaobserwowano w tamtym rejonie ani jednej. Ponadto grupa Diatłowa składała się w dużej mierze młodych, ale już doświadczonych alpinistów, którzy nie obozowaliby w mało bezpiecznym miejscu.
Jest jeszcze jedna, mrożąca krew w żyłach teoria.
Świecące coś
W noc zdarzenia inna grupa turystów twierdziła, że widziała tajemnicze, jarzące się na pomarańczowo kule na niebie w pobliżu przełęczy. Od lutego do marca 1959 roku naocznych świadków podobnych zjawisk było jeszcze więcej. Nawet służby m.in. radziecka milicja przyznała, że widziała zastanawiające kształty. Głosy te zostały szybko zagłuszone.
Kosmici? Inne paranormalne zjawiska? Prawda może być jeszcze mroczniejsza.
Wielu badaczy łączy te obserwacje z radzieckimi testami wojskowymi, w szczególności z minami spadochronowymi. Miny te mogły zaalarmować członków wyprawy i uruchomić makabryczny łańcuch zdarzeń: eksplozje powodowały niszczycielskie obrażenia wewnętrzne bez dużej siły zewnętrznej. Świecące kule, które zauważyli inni alpiniści, mogły być przelatującymi samolotami. Radzieckie rejestry potwierdzają, że w czasie tego incydentu prowadzono testy.
W najgorszym stanie było ciało Ludmiły Dubininy źródło: naTemat
Jak w takim razie wyjaśnić stan ciała Dubininy tj. brakujący język oraz gałki oczne? Część badaczy twierdzi, że skoro kobieta leżała twarzą w strumieniu to części te mogły ulec przyśpieszonemu rozkładowi lub zostać wyjedzone przez padlinożerców, którzy mogli dostać się do twarzy ofiary podczas długich miesięcy poprzedzających odnalezienie zwłok.
Nadal pozostaje jeszcze wiele spraw do wyjaśnienia.
Ściśle tajne
Jakąkolwiek teorię się wybierze, możemy nigdy nie poznać prawdziwej odpowiedzi na temat tego, co stało się w przełęczy. ZSRR szybko wyciszyło większość ówczesnych dochodzeń i spekulacji, zamykając sądową drogę na wyjaśnienie tajemnicy. Od tego czasu Rosja opublikowała większość akt sprawy, ale mijające lata i coraz gorszy stan dowodów utrudniły dotarcie do ostatecznych ustaleń.
Jeśli odważycie się wybrać na miejsce tragedii, informujemy, że jest ono ogólnodostępne dla pieszych wędrówek i dalszych badań. W innym przypadku polecamy sięgnąć po grę Kholat polskiego studia IMGN.pro. Jej fabuła powstała na bazie wydarzeń z 1959 roku.
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!