Jak powstają Układy Słoneczne?
To Immanuel Kant, osiemnastowieczny niemiecki filozof interesujący się fizyką, pierwszy wysunął hipotezę, że układy planetarne takie jak Układ Słoneczny, powstały z obłoków gazu i pyłu. Kant doszedł do wniosku, że widoczne na niebie jasne mgławice to chmury materii międzygwiazdowej. Od astronomów dowiedział się o wirujących układach, które w naturalny sposób tworzą spłaszczone spirale – dziś wiemy, że są to odległe galaktyki spiralne. Na tej podstawie Kant wysunął błyskotliwą hipotezę, że podobnie powstały planety – z obłoku pyłu krążącego wokół Słońca.
W 1796 roku francuski matematyk Pierre Simon de Laplace opublikował popularną książkę o mechanice niebieskiej, w której sformułował proste pytanie: dlaczego wszystkie planety krążą wokół Słońca w tym samym kierunku? Z pewnością – dowodził – powstały one z chmur materii, czyli mgławicy, która kiedyś wirowała wokół Słońca. Kant i Laplace uważali, że planety to pozostałości z okresu narodzin gwiazd, ale nie mieli żadnych dowodów, a nie brakowało innych koncepcji. Niektórzy astronomowie sądzili, że kiedyś planety poruszały się swobodnie po całej galaktyce, aż zostały wychwycone przez Słońce. Inni przypuszczali, że planety powstały ze strugi materii wyrwanej ze Słońca przez przelatującą w pobliżu gwiazdę.
W 1984 roku dwaj specjaliści od planet Brad Smith i Rich Terrile, postanowili oderwać się na chwilę od pracy związanej z misją sondy Voyager do planet zewnętrznych. Pojechali do obserwatorium położonego wysoko w górach w Chile, gdzie obserwowali pierścienie Urana i starali się wykryć ruchy chmur w atmosferze Neptuna. Dwa lub trzy miesiące po powrocie do należącego do NASA Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie (Kalifornia) Terrile znalazł wreszcie chwilę, by spojrzeć na wykonane przez Smitha nadprogramowe zdjęcia kilku młodych gwiazd. Wśród nich odkrył zadziwiający obraz. Terrile nie mógł uwierzyć swoim oczom: na zdjęciu dostrzegł otaczający młodą gwiazdę dysk zbudowany z pyłu. A może uległ tylko optycznemu złudzeniu? „To był dramatyczny moment. Sprawdziłem, czy nie ma jakiegoś błędu. Sprawdziłem wszystko, ale obraz nie znikał” - wspomina Terrile. Smith i Terrile pierwsi uchwycili na zdjęciu moment powstawania nowego układu słonecznego.

Jak to się dzieje, że sondy kosmiczne nie błądzą?
Bez tych robotów penetrujących głębiny kosmosu Układ Słoneczny byłby dla nas zbiorem kilku poruszających się punktów światła na nocnym niebie. Jak wygląda sonda kosmiczna podczas lotu? Jak wykonuje wszystkie zadania i jak przesyła informację z tak ogromnej odległości?Mniej więcej 4,5 miliarda lat temu Układ Słoneczny z pewnością bardzo przypominał gwiazdę Beta Pictoris w obecnym stanie. Przestrzeń kosmiczna nie była ciemna: wokół Słońca krążył gęsty dym gazowo-pyłowy. W takiej odległości od Słońca, w jakiej obecnie znajduje się Ziemia, panowała przyjemna, pokojowa temperatura. Źródło ciepła stanowiła rozmyta kula emitująca żółte światło. Ta odległa kula mglistego światła, czyli nasze młode Słońce, przyciągało wirującą materię. Większość materii zawartej w wirującym dysku spadła na Słońce, ale niewielka część gazu i pyłu miała dostatecznie duży moment pędu, by uniknąć tego losu. Z tych resztek chmury, stanowiących około 0,2 procent materii połkniętej przez Słońce, powstawały planety, między innymi Ziemia i wszystko, co się na niej znajduje – w tym również i my sami. Jak doszło do tego, że z gazu i pyłu krążącego wokół Słońca powstały planety? W połowie XX wieku pojawiły się nowe możliwości znalezienia odpowiedzi na to pytanie. Rozwój techniki rakietowej pozwolił nam spojrzeć w nowy sposób na odległe planety – przestały być one dla nas tylko odległymi tarczami światła. Ludzkość dotarła do planet.
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!