Teorie dotyczące wymarcia dinozaurów
Zapewne słyszeliście ich sporo, a przynajmniej tą mówiącą, że ogromne gady wyginęły wskutek zderzenia planetoidy z naszą planetą. Miało do tego dojść 65 milionów lat temu. Jak się okazuje, najpopularniejsza teoria nie jest jedyną, a pozostałe są jeszcze bardziej interesujące. Zapraszamy na ich przegląd. Dajcie nam znać, która z nich najbardziej Was przekonuje.
Wielu z Was może być zaskoczona faktem, że najsłynniejsza teoria powstała dopiero w latach 80. XX wieku. Jej autorem jest zespół badaczy, na którego czele stanął laureat nagrody Nobla, amerykański fizyk Luis Alvarez. Jego zdaniem zderzenie z planetoidą wywołało pożary, które można było spotkać, w każdym miejscu na planecie. Oprócz pożarów na globalną skalę następstwem kolizji było olbrzymie tsunami i zjawisko, które znamy jako nuklearna zima. Miała ona objąć cały glob. Według teorii Alvareza Słońce zostało przysłonięte na długie miesiące przez dym, którego źródłem były szalejące pożary. Tym samym doprowadziło to do zagłady roślinności. Rozerwanie łańcucha pokarmowego spowodowało, że pojawił się problem powszechnego głodu, który doprowadził do wymarcia zwierząt.
Potwierdzenia tej teorii można upatrywać w odkryciu, którego dokonano na początku lat 90. XX w. Na półwyspie Jukatan w Meksyku znaleziono rozległy krater. Naukowcy oszacowali jego wiek na 65 milionów lat. Uważa się, że mógł on powstać właśnie w wyniku upadku planetoidy. Pojawiają się także głosy, że do wymarcia dinozaurów przyczyniło się więcej katastrof, a nie tylko ta jedna. Wskazywałby na to fakt, iż zwierzęta te władały naszą planetą przez ponad 100 milionów lat, a tym samym musiały przeżyć podobne zderzenia. Wielu badaczy, uważa, że gwoździem do trumny były potężne erupcje wulkanów. To jednak tylko jedna z teorii.
Kolejna z nich także bazuje na twierdzeniu, że za wymarciem ogromnych gadów stały wulkany, a konkretniej gazy cieplarniane, które się z nich wydobywały podczas erupcji. To miało spowodować, że 65 milionów lat temu gazy, a konkretniej dwutlenek węgla nasycił atmosferę, co doprowadziło do powstania gigantycznego efektu cieplarnianego. Gorące wulkaniczne gazy miały spowodować u niektórych z przedstawicieli dinozaurów bezpłodność, a tym samym przerwanie łańcucha pokarmowego. Pojawiają się także przypuszczenia, że gazy te stały za zniszczeniem górnej warstwy ozonowej w atmosferze. Jeśli tak się stało, do naszej planety docierało znacznie więcej nadfioletowego promieniowania, niż mogły wytrzymać zwierzęta. Tym samym dinozaury wymarłyby na skutek nowotworu skóry.
Istnieje także „teoria cienkich skorupek”. Opowiada ona o tym, że stres związany z dużym stłoczeniem wpłynął niekorzystnie na funkcje organizmów samic. Objawiało się to wzmożoną produkcją estrogenu, która doprowadziła do tego, że skorupki składanych jaj stały się cienki, a tym samym przestały mieć ochronne właściwości. Takie jaja stawały się podatne na wszelkie uszkodzenia.
To jeszcze nic. Na koniec zostawiliśmy teorię, która wydaje się najbardziej absurdalna, jednocześnie nie brakuje dużego grona jej zwolenników. Wiecie, co miało „rozłożyć” ogromne zwierzęta? Otóż za ich wymarciem miał stać katar sienny. Tym samym dinozaury miałyby wymrzeć na skutek alergii na kwiatowe rośliny, która pojawiła się u nich w okresie górnej kredy, kiedy to rośliny te zaliczyły największy rozwój.
Rambo - sobota, 21 kwietnia 2018, godz. 22:04
Dinozaury wyginęły, ponieważ Chuck Norris połamał im kręgosłupy trenując swoje kopnięcia.