„Skylab Stan” - nastolatek, który miał kosmicznego farta
Szczęście jest w życiu przydatne. Ciężko z tym dyskutować. Czasami niezły fart pozwala na przykład zdobyć nagrodę w wysokości 10 tys. dolarów. Tak było w przypadku nastolatka, który został przez media ochrzczony mianem Skylab Stan. Oprócz kasy młodzian przeszedł do historii, o czym najlepiej świadczy fakt, że postanowiliśmy przybliżyć Wam jego postać. Na początku nie obejdzie się jednak bez przenosin w przestrzeń kosmiczną.
Celem wystrzelenia Skylaba na orbitę było zebranie dowodów potwierdzających, że ludzie mogą długi czas przeżyć w przestrzeni kosmicznej. Na tego typu rozwiązanie NASA zdecydowała się po rezygnacji z kontynuowania dalszych misji Apollo. Po swojej trzeciej misji pusta już stacja przez okres pięciu lat swobodnie dryfowała w kosmosie. Wraz z zacieśnianiem się orbity doszło do nieuniknionego. Dokładnie 11 lipca 1979 roku stacja bez jakiejkolwiek kontroli wtargnęła w atmosferę ziemską. Stwarzało to ogromne zagrożenie. Specjaliści z ośrodków lotów kosmicznych mogli tylko biernie czekać i liczyć, że szczątki nie spadną na zamieszkany obszar. Ostatecznie Skylab uległ rozpadowi wysoko w atmosferze nad zachodnią Australią. Niektóre z fragmentów wylądowały w sąsiedztwie gospodarstwa pasterskiego, znajdującej się blisko miasteczka Balladonia.
Inny kawałek Skylaba spadł na pole golfowe w Albany. Tuż po tym wydarzeniu, pojawił się komunikat, mówiący o tym, że ten, kto znajdzie fragment stacji i przywiezie go do Stanów Zjednoczonych, otrzyma 10 tysięcy dolarów. Musicie wiedzieć, że pod koniec lat 70. XX wieku za taką ilość zielonych można było kupić znacznie więcej niż dzisiaj. Pieniądz był po prostu więcej wart. Swoich sił postanowił spróbować nastolatek Stan Thorton, który na co dzień mieszkał na farmie i nigdy wcześniej nie opuszczał swojego ojczystego kraju. To właśnie on został szczęśliwcem i od tamtej pory zyskał przydomek „Skylab Stan”. Siedemnastolatek znalazł jedynie niewielkie fragmenty satelity, ale wystarczyło to do zgarnięcia nagrody.
W kosmos bez rakiet – czy się da?
Poszukiwanie alternatywnych sposobów na wyniesienie statków kosmicznych na orbitę trwa już od dekad. Celem jest przede wszystkim to, aby podróże kosmiczne uczynić znacznie tańszymi.Warto wiedzieć, że Skylab nie był unikatowym egzemplarzem tego typu stacji kosmicznej. Uniemożliwiały to procedury, które wymagały, żeby NASA zawsze miała w zanadrzu kopię, na wypadek różnego rodzaju awarii. Od tej reguły nie było wyjątków. Przez jakiś czas „bliźniak” Skylaba była nawet trzymany w gotowości do osadzenia go na orbicie. Ostatecznie jednak nie został wystrzelony w kosmos i na dzień dzisiejszy znajduje się w Waszyngtonie. Kompletna kopia jest stałym eksponatem na wystawie w National Air and Space Museum będącym częścią Instytutu Smithsona.
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!