Badanie powierzchni Wenus
Gdy w XVIII wieku astronomowie obserwowali jasne i ciemne plamy na tarczy Wenus, przypuszczali, że widzą różne formacje geologiczne na jej powierzchni. W 1726 roku włoski astronom Francesco Bianchini opublikował mapy „oceanów” i „kontynentów” na Wenus. Zgodnie z duchem epoki nazwał je na cześć dwóch słynnych włoskich odkrywców nowych lądów – Krzysztofa Kolumba i Ameriga Vespucciego. Bianchini uważał Wenus za nowy obszar pionierskich odkryć. To był nasz siostrzany świat, niemal tej samej wielkości co Ziemia i najbliższy nam ze wszystkich planet Układu Słonecznego.
Jednak te znaki widoczne na tarczy planety były zwodnicze. W rzeczywistości astronomowie w ogóle nie widzieli powierzchni Wenus, która pozostaje za gęstą zasłoną chmur. Gęsta, odbijająca światło atmosfera, która przyciągnęła ich uwagę, całkowicie zasłania powierzchnię planety. Astronomowie uparcie obserwowali planetę, w nadziei, że jakaś szczelina pozwoli im zobaczyć nowy, tajemniczy świat. Gdyby wiedzieli, że warstwa chmur ma prawie 30 kilometrów grubości, zapewne nie traciliby na to czasu.
Pod koniec lat pięćdziesiątych pojawiła się wreszcie techniczna możliwość prowadzenia obserwacji przez chmury: radar. Sygnały radiowe ze stacji radarowej Goldstone na pustyni Mojave i z ogromnego radioteleskopu w Arecibo w Portoryko bez trudu przeniknęły chmury, odbiły się od powierzchni i uległy rozproszeniu. Część z nich powróciła na Ziemię, a nawet do odbiorników na Mojave i w Arecibo. To wystarczyło uczonym. Ba długo przed lotem automatycznych sond na Wenus ten prymitywny radar dostarczył uczonym niewyraźnego i rozmytego obrazu naszej siostrzanej planety.
Mars: Martwa planeta? Pierwsze wizje i zdjęcia - cz. 1
Pewnej nocy w 1877 roku włoski astronom Giovanni Schiaparelli oglądał Marsa ze swego obserwatorium na szczycie góry. Od czasu do czasu odrywał oko od okularu teleskopu i gorączkowo szkicował tarczę planety.Obraz ten był prawdziwym afrodyzjakiem dla wszystkich, którzy obserwowali planetę nazwaną imieniem bogini miłości. Na północy widać było rozległą równinę wielkości Australii oraz strukturę, która wyglądała na łańcuch górski większy od Himalajów. Jednak naziemny radar był zbyt prymitywny, by sporządzić dokładną mapę powierzchni Wenus. Innym źródłem frustracji dla pionierów radioastronomii był uboczny efekt bardzo powolnej rotacji Wenus (jeden obrót na 243 dni): gdy Wenus znajduje się blisko Ziemi, zawsze jest do nas zwrócona tą samą stroną. Gdy tylko było to technicznie możliwe, Wenus stała się głównym celem licznych radzieckich i amerykańskich sond kosmicznych.
W latach sześćdziesiątych pierwsze automatyczne sondy wysłane na Wenus dostarczyły niepokojących danych. Pod gęstą warstwą kremowych chmur panowały koszmarne warunki. Amerykański Mariner 2 w 1962 roku i radziecka sonda Wenera zarejestrowały temperaturę ponad 400°C – wyższą niż temperatura topnienia cyny i ołowiu – oraz ciśnienia atmosferyczne tak potężne, że mogłoby zgnieść okręt podwodny. Atmosfera Wenus jest zupełnie inna niż ziemska. Czy tak samo jest z budową geologiczną? Dowiecie się już wkrótce. Tym artykułem rozpoczynamy „badanie” Wenus.
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!