Czy jest szansa, że w kosmosie istnieje gwiazda będąca towarzyszką Słońca?
Słońce to wyjątkowa gwiazda. Nikt, kto chociaż trochę interesuje się astronomią, nie ma chyba co do tego żadnych wątpliwości. Oceniamy to jednak ze swojej ziemskiej perspektywy. W skali całego kosmosu może się kiedyś okazać, że ma ono siostrzaną gwiazdę i to niekoniecznie tylko jedną. Ze statystycznego punktu widzenia jest to jak najbardziej prawdopodobne. Mało tego, przeprowadzono badania, które jeszcze bardziej uwiarygodniają jej lub ich odkrycie w przyszłości.
Obserwacje pozwoliły ustalić, że wśród 100 gwiazd, które można uznać za podobne do znanego nam Słońca, ponad połowa wchodzi w skład tzw. układów podwójnych. Pierwsze rewelacje na temat tego, że ognisty olbrzym może mieć towarzysza, pojawiły się pod koniec lat 80. XX wieku. Wtedy to zespół astronomów ze Stanów Zjednoczonych ogłosił prawdopodobieństwo istnienia ciemnej gwiazdy, która ze względu na swoje właściwości, do tej pory nie została wykryta, a która może krążyć wokół Słońca. Brązowy karzeł (drugą opcją, która biorą pod uwagę naukowcy, jest chłodny czerwony karzeł), miałby poruszać się po bardzo wydłużonej i obszernej orbicie. To również nie ułatwiałoby jego odkrycia.
Według wspomnianych badaczy gwiazda miałaby w pełni okrążać Słońce w czasie 26 milionów lat. W tym okresie karzeł oddalałby się od Słońca o 150 tys. jednostek astronomicznych. Przypominamy, że jedna jednostka odpowiada średniej odległości Ziemi od Słońca. W czasie powrotu ciemna gwiazda zbliżałaby się do ognistej kuli na odległość 30 tys. j.a. Kształt i wielkość orbity została ustalona na podstawie przerwy pomiędzy kolejnymi cyklami wielkiego wymierania życia na Ziemi. Trwa ona mniej więcej właśnie 26 mln lat. Zdaniem zespołu astronomów z USA gwiazda wybija komety z ich orbit i przekierowuje je ku naszej planecie. Jako jedną z przyczyn wymarcia dinozaurów podaje się właśnie zderzenie jednej z takich komet z Ziemią.
Hipotetycznie istniejąca gwiazda doczekała się nawet swojej nazwy. Ze względu na katastrofy, za jakie miałaby być pośrednio odpowiedzialna, naukowcy ochrzcili ją mianem Nemezis. Być może już gdzieś to słyszeliście. W greckiej mitologi możemy spotkać boginię o takim imieniu. Według wierzeń starożytnych odpłacała ona za ludzkie uczynki.
Jako że na istnienie Nemezis nie ma absolutnie żadnych twardych dowodów, część badaczy podchodzi do całej hipotezy bardzo sceptycznie lub wręcz z górą ją odrzuca. Jeden z argumentów, które przedstawiają na poparcie swojego stanowiska, wskazuje, że orbita, która byłaby tak bardzo wydłużona i niestabilna doprowadziłaby do tego, że gwiazda z łatwością zostałaby uwolniona spod wpływu Słońca. To bynajmniej niejedyne wątpliwości. Badacze będący w opozycji do prawdopodobieństwa istnienia Nemezis wskazują, że cykle wymierania nie są tak regularne, jak przedstawiają to amerykańscy astronomowie. Według sceptyków przerwa pomiędzy nimi była w niektórych przypadkach dłuższa niż 26 mln lat. To ostatecznie przesądzałoby o tym, że ciemna gwiazda nie miałaby racji bytu.

Co się stanie, kiedy Słońce się wypali?
Obecnie ludzkość nie dysponuje technologią ani wiedzą, która mogłaby ten proces spowolnić lub całkowicie zatrzymać. Być może w przyszłości się to zmieni. W końcu zostało jeszcze dużo czasu.Załóżmy jednak najgorszy dla ludzkości scenariusz, czyli to, że Nemezis faktycznie okrąża Słońce i co jakiś czas przyczynia się do wymierania organizmów na Ziemi. W takim przypadku obecnie znajdowałaby się ona w najbardziej oddalonym punkcie orbity, po której się porusza. Oznacza to, że ludzkość miałaby jeszcze około 13 milionów lat na to, aby wymyślić sposób na uratowanie naszej planety. Tyle właśnie czasu potrzeba, aby hipotetyczna gwiazda dotarła do nas.
Fani literatury science fiction mogli mieć okazję przeczytać o gwieździe w powieści autorstwa Isaaca Asimova pod tytułem „Nemesis”. Pojawiła się ona również w anime „Sailor Moon R.”. Bractwo Czarnego Księżyca pochodzi właśnie z „Planety Nemesis”.
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!